Rozdział 1
James Potter przewracał się
właśnie na drugi bok, kiedy wskazówka zegara minęła godzinę dwunastą a jego
najlepszy przyjaciel cisnął w niego brutalnie poduszką.
- Pobudka – powiedział
dziarskim tonem Syriusz Black, szczerząc się w bezczelnym uśmiechu. – Już nowy
dzień. Słoneczko wstało i domaga się twojej uwagi.
- Przerabialiśmy to –
wymamrotał James, sięgając po okulary. – Budzisz mnie rano. Nie w środku nocy.
Ra-no.
Syriusz westchnął.
- Jest rano.
- Rano zaczyna się w południe
– poprawił go James, siadając na łóżku i ziewnął przeciągle. – Nie wcześniej.
- Jest południe – poinformował
przyjaciela Syriusz i uśmiechnął się szeroko. – A mnie się nudzi.
- Tobie się zawsze nudzi –
mruknął James. – Nawet kiedy się nudzisz, potrafisz nudzić się od nudzenia. Nie
zdziwiłbym się, gdybyś się nudził w czasie snu.
- Nie dla wszystkich sen jest
sensem życia – oznajmił Syriusz obrażonym tonem.
- Ale dla zdecydowanej
większości jest istotnym jego elementem.
- To nie powód by spędzić
większość dnia w łóżku – wytknął obruszony Black. – Przyszła sowia poczta –
dodał.
James, który właśnie przymierzał
się do spektakularnego ziewnięcia z przeciąganiem, zamarł w bezruchu z dziwnie
wygiętymi kończynami.
- Idziemy na Pokątną? –
zapytał, a w jego oczach pojawił się błysk, który nigdy nie oznaczał niczego
dobrego. Syriusz uśmiechnął się, o ile to możliwie, jeszcze bardziej.
- Jak tylko zjemy śniadanie.
Potter wyskoczył z łóżka i nim
Syriusz zdążył się na dobre roześmiać, wybiegł z sypialni z ubraniami pod
pachą. Zaledwie chwilę potem jego rozczochrana głowa pojawiła się w drzwiach.
- Napisz… - zaczął James, ale
Syriusz mu przerwał.
- Już to zrobiłem – rzucił
zdawkowo zadowolony z siebie Syriusz.
Ulica Pokątna tętniła życiem.
Tego dnia byli na niej nie tylko czarodzieje spieszący z lub do pracy, ale
także pewna część uczniów Hogwartu.
Oczywiście mało kto zjawiał
się tam tego samego dnia którego dostał list, jednak James Potter, Syriusz
Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew doskonale wiedzieli jak wykorzystać
obowiązki szkolne na swoją własną korzyść. A dla czwórki przyjaciół wizyta na
Pokątnej była nie tylko okazją do skompletowania szkolnego ekwipunku, ale też –
co było chyba najważniejsze – spotkania.
Nic więc dziwnego, że kiedy
tylko James i Syriusz pochłonęli zawrotne ilości naleśników Pani Potter od razu
udali się na ulicę Pokątną gdzie czekała na nich już pozostała połowa
Huncwotów.
- To będzie wspaniały rok –
oznajmił dziarsko James, kiedy skończyli wpatrywać się w wystawę sklepu
sportowego i ruszyli do księgarni Esy&Floresy. – Najlepszy ze wszystkich do
tej pory. Historyczny.
- Jeśli wspomnisz o Evans,
przywalę ci – uprzedził Syriusz, kiedy przekroczyli próg księgarni. Remus i
Peter zachichotali, a James spiorunował
przyjaciela spojrzeniem.
- W tym roku mi się uda –
oznajmił James, wyjmując z kieszeni kopertę z listem. – Mam plan.
- Mówisz tak od dwóch lat –
przypomniał Remus rezolutnie.
- Tym razem będzie inaczej –
uparł się James, wyciągając niedbale plik pergaminów na blat. Pozostała trójka
zrobiła to sama. Rozległ się dźwięk metalu uderzającego o posadzkę, a
ekspedienta pochyliła się za ladą. – Bardzo dobrze sobie to przemyślałem, Lily
nie będzie mogła…
- To należy do któregoś z was,
chłopaki – powiedziała dziewczyna, kładąc na blacie małą, metalową odznakę.
Cała trójka spojrzała na nią zszokowana. – Gratulacje.
- Lun… - Syriusz przerwał i
zwrócił się do Jamesa. – Czy to odpowiedni moment na wiesz-co?
- Tak – powiedział z pełną
powagą James. Remus przewrócił oczami,
- Remusie Johnie Lupinie –
zagrzmiał Syriusz donośnym głosem. – Jak mogłeś nam nie powiedzieć? Czy
naprawdę w swej prefeckiej naiwności uważałeś, że się nie dowiemy o zniewadze
jakiej się dopuściłeś?
- Zawiodłeś nas – dodał
dramatycznym tonem James.
- Świetnie, ale w
przeciwieństwie do was, ja czytam swoje listy jak przyjdą – powiedział Remus. –
To nie moje – dodał do ekspedientki.
- Wypadło z waszej koperty –
powiedziała, przesuwając odznakę w ich stronę.
Syriusz zmierzył Remusa
spojrzeniem.
- To na pewno nie twoje? –
Lupin kiwnął głową. – Widzi pani – zwrócił się do kobiety, posyłając jej jeden
ze swoich najlepszych uśmiechów. – Tak się składa, że jedynym z nas, który para
się tą hańbiącą sztuką jaką jest bycie prefektem, jest ten oto Remus Lupin, a
tak się składa, iż uważa, że ta błyskotka nie należy do niego, a ja mu wierzę –
powiedział. – Musiała zajść jakaś pomyłka.
- Odznaka wypadła z waszych
kopert, wcześniej jej tu nie było.
- Może Dumbledore zapomniał
dosłać list? – podsunął nieśmiało Peter.
- Odznaki nie było w mojej
kopercie!
- Sama pani widzi, nikt z nas…
- zaczął James, a potem obaj z Syriuszem, równocześnie spojrzeli na Petera.
- Glizdogonie? – spytał
Syriusz, unosząc brwi. – Peterze… W zasadzie jak ma na drugie imię?- spytał
cicho Jamesa, który wzruszył ramionami.
- Nie wiem…. Nigdy nie musieliśmy
go instruować – odpowiedział cicho Potter.
- To nie moje! – zaprotestował
szybko Peter i dla potwierdzenia wyciągnął zawartość koperty na blat.- Nie ma
listu!
- Sama pani widzi. To pewnie
jakieś nieporozumienie – zapewnił James.
- Zaraz pewnie wpadnie tu
jakiś spanikowany, pryszczaty okularnik, któremu wypadło to maleństwo a my
spędzimy następny rok naśmiewając się z niego – dodał z rozbrajającym uśmiechem
Syriusz. – Proszę posłuchać… Dobra – zgodził się Syriusz i sięgnął do koperty.
James zrobił to samo. – Lista książek. Pouczenie o przestrzeganiu ciszy nocnej
… Kolejne pouczenie o zakazie wchodzenia do Zakazanego Lasu… Pouczenie o
zakazie opuszczania szkoły bez zgody opiekuna domu…
- Myślisz, że wszyscy dostają
tego tak dużo? – zapytał James.
- Na pewno,.. Pouczenie o
zakazie wieszania uczniów pod sufitem… O, patrz, mamy do odrobienia jeden
szlaban z ubiegłego roku, zupełnie o tym zapomniałem, za co to było...
- Za lewitowanie stołu
Ślizgonów w czasie Uczty Pożegnalnej – powiedział James.
- Ach, tak… - westchnął
Syriusz. – O, jest, pouczenie o zakazie lewitowania mebli, faktycznie.
- Tego chyba nie dostają
wszyscy – mruknął rozbawiony Remus.
- Kolejne pouczenie, i jeszcze
jedno i… i koniec – powiedział Syriusz, układając wszystkie pergaminy na
ladzie. – Widzi pani, i ja i przyjaciele jesteśmy całkiem czyści, zgadza się?
Rogaczu, to jest ten moment kiedy się ze mną zgadzasz – mruknął do Jamesa,
który milczał. Obejrzał się na przyjaciela, który zastygł z pergaminem w ręku.
– Rogaczu…?
James nie zareagował. Remus
ostrożnie obszedł przyjaciela i zaczął mu czytać przez ramię, mamrocząc przy
tym cicho pod nosem.
- A niech mnie… - wyrwało mu
się nagle. Oczy Syriusza rozszerzyły się gwałtownie. – Nie.
- Rogaczu – zaczął
ostrzegawczo Syriusz. James zamrugał. – Jamesie Potterze.
- Ja… To pomyłka – wykrztusił
Potter. – To nie możliwe.
- Daj spokój, Łapo, to nie
moja wina – przekonywał James, kiedy pół godziny później szli ulicą Pokątną
próbując dotrzymać kroku wzburzonemu Syriuszowi, który gdy tylko odzyskał nad
sobą panowanie, ostentacyjnie obraził się na przyjaciela. – Wszystko będzie tak
jak dawniej.
- Prefekt! – krzyknął Syriusz
i wyrzucił z irytacją ręce w powietrze. – Prefekt! I to Naczelny! To większa
hańba na naszym honorze niż Remus!
- Dzięki, stary – mruknął
Lupin. – Zawsze miło usłyszeć jakieś dobre słowo.
- Dramatyzujesz – oznajmił
James bez przekonania w głosie. - Ten
kawałek blaszki niczego między nami nie zmienia.
- On też tak mówił –
przypomniał Syriusz, wskazując na Remusa. – To
nic nie zmieni, wszystko będzie jak dawniej. Spójrz na niego teraz! Zrobili
mu pranie mózgu!
- To się nazywa dojrzewanie –
wtrącił Remus. – Wam też by się przydało.
- Widzisz – rzucił ostro
Syriusz. – Wcześniej nasza niedojrzałość mu nie przeszkadzała! Uważał ją za
uroczą.
- Wcale nie – zaczął Remus,
ale James mu przerwał.
- Ze mną tak nie będzie. Znasz
mnie – powiedział szybko. – To coś… – wsadził rękę do kieszeni i zmarszczył
brwi – zniknęło… Cholera! Została w księgarni!
Syriusz patrzył oszołomiony
jak przyjaciel puścił się biegiem wzdłuż ulicy.
- Nie martw się, Łapo –
powiedział rozbawiony Remus. – Dojrzałość mu jeszcze długo nie grozi.
- Gdyby tak było, nie
zostawiłby nas dla odznaki – oznajmił z urazą w głosie Syriusz i z
ostentacyjnie uniesioną głową ruszył za Jamesem.
- Naprawdę tego nie rozumiem –
westchnął James, przyglądając się błyszczącej odznace leżącej przed nimi na
stoliku. Cała czwórka wpatrywała się w nią z nieukrywaną odrazą.
Dwa lata temu z trudem
przełknęli hańbę jaką okrył się Remus, kiedy po wakacjach wrócił do szkoły jako
Prefekt. Mogło by się wydawać, że po strachu jaki odczuwał Remus obawiając się
reakcji przyjaciół na wieść o jego chorobie coś takiego jak zostanie Prefektem
nie będzie dla niego żadnym problem. Nic bardziej mylnego. Remusowi przez
resztę wakacji ta sprawa spędzała sen z oczu i przeżył mały zawał nim
zorientował się, że przyjaciele zgrywają się z niego kiedy z powagą oznajmili,
że to hańba dla Huncwotów, której nie mogą znieść.
Czym innym był jednak Remus –
który dla większości uczniów, w tym Jamesa i Syriusz też, był oczywistym
wyborem – a co innego James, który większość wolnego czasu spędzał na
szlabanach i każdy kto go znał nigdy nie postawiłby złamanego knuta, że ktoś
kiedykolwiek da mu oznakę Prefekta, a co dopiero tak odpowiedzialne zajęcia jak
bycie Prefektem Naczelnym.
- To musi być jakaś pomyłka –
stwierdził James. Cała czwórka pochyliła się nad odznaką i spojrzała na nią
jakby miała nagle ożywić się i dać im odpowiedź na frapujące ich pytanie albo
krzyknąć Prima Aprilis! - Może to żart?
- Sądzisz, że Dumbledore
wysłał ci to dla żartu? – spytał Remus z powątpiewaniem.
- To Dumbledore, nikt nie
rozumie jego toku myślowego – zauważył Syriusz. Remus zdał sobie sprawę, że sam
się nad tą opcją zastanawia.
- Musiał mieć jakiś powód –
stwierdził w końcu. – Jak powiedziałeś, to Dumbledore.
Znów zapadła krótka cisza.
Syriusz poklepał przyjaciela pocieszająco po ramieniu, próbując dodać mu
otuchy.
- Wiesz – zaczął po chwili bez
przekonania – na pewno w końcu uda nam się znaleźć jakieś dobre strony tej
sytuacji.
Dochodziła czwarta rano, kiedy
James zapalił lampkę nocną w sypialni i zaczął energicznie potrząsać najlepszym
przyjacielem, który spał w najlepsze.
- Łapo? – szepnął James. –
Łapo. Łapo. Łapo!
Syriusz wydał z siebie pomruk
niezadowolenia i obrócił się do Jamesa.
- Co?
- Śpisz?
- Nie, chrapałem dla zabawy.
Czego chcesz? – spytał, otwierając oczy i skrzywił się gdy oślepiło go światło.
James pochylał się nad nim jeszcze bardziej rozczochrany niż zwykle w piżamie w
złote znicze.
- Niczego. To za rano –
powiedział i wrócił do łóżka.
- Jaja sobie robisz? – Syriusz
usiadł gwałtownie i posłał przyjacielowi mordercze spojrzenie. James
wyszczerzył zęby w bezczelnym uśmiechu. – Zabiję cię… - zmrużył oczy podejrzliwie
przypatrując się przyjacielowi, który w zamyśleniu ssał policzek.
Syriusz znał Jamesa jak mało
kto. Prawdopodobnie był jedyną osobą na świecie – może poza Państwem Potter -
która potrafiła bezbłędne odczytać prawie każdą jego minę.
- Dobra, a co tak naprawdę
chodzi? Tylko nie mów, że znów chcesz rozmawiać o Evans, bo Merlin mi
świadkiem… Chcesz rozmawiać o Evans – odpowiedział sam sobie, gdy James
odwrócił wzrok.
James zwrócił uwagę na Lily
już pierwszego dnia, kiedy poznali się w pociągu, ale dopiero po kilku latach
naprawdę zaczął się nią interesować. Syriusz nie pamiętał dokładnie kiedy to
było – może na początku piątej klasy, może pod koniec czwartej. Wtedy żaden z
nich nie przywiązał do tego większej wagi.
Tak naprawdę, wszystko zaczęło
się dopiero w połowie piątej klasie, kiedy James zaczął otwarcie okazywać Lily
więcej zainteresowania. I gdy po raz pierwszy Evans go spławiła. Huncwoci zbyt
dobrze znali przyjaciela by wiedzieć, że dość grzeczna odmowa rudowłosej
załatwi temat. Ich relacje nigdy nie należały do najlepszych – głównie ze
względu na niezrozumiałą dla wszystkich przyjaźń Gryfonki z Severusem Snape’m –
ale naprawdę okropne stały się dopiero tamtego roku po egzaminach. A jednak
James nie zrezygnował z walki o względy Lily Evans i chociaż przez ostatni rok
zmienił nieco taktykę na nieco mniej bezpośrednią, nadal słyszał jedynie
stanowcze odmowy.
- Wiesz – zagadnął w końcu
Syriusz, postanawiając poruszyć temat. – Możesz to wykorzystać na swoją korzyść.
Jeśli dasz jej szlaban a potem sam go sobie dasz, możecie razem spędzić
wieczór… Niektórzy nazwaliby to randką.
- To…. – James spojrzał na
Syriusza z szeroko otworzonymi ustami – To chyba najgłupsza rzecz na jaką
mogłeś wpaść.
- Staram się pomóc – wzruszył
ramionami Syriusz. – To może być jedyny sposób.
- Będę miał to na uwadze.
Zapadła cisza i Syriusz
zrozumiał, że nie udało mu się pomóc przyjacielowi. Zamyślił się.
- Rogaczu – odezwał się po
chwili, kiedy Potter zgasił światło – jestem w stanie zaakceptować to, że
Dumbledore wybrał ciebie, chociaż uważam to za zdradę z jego strony i dyshonor
dla nas, ale przysięgam ci, że jeśli kiedykolwiek spróbujesz dać mi szlaban, to
nigdy więcej się do ciebie nie odezwę…
Usłyszał stłumiony śmiech
przyjaciela.
- Myślałeś o tym! – Syriusz
błyskawicznie usiadł, a James roześmiał się jeszcze głośniej. – Jak mogłeś!
- Rozważałem możliwości –
przyznał z rozbawieniem. – Nie wmówisz mi, że ty byś o tym nie pomyślał na moim
miejscu.
- Ja… oczywiście, że nie! –
oburzył się Syriusz. Minęła chwila ciszy. – No dobra, pewnie bym pomyślał. Ale
nigdy bym się do tego nie przyznał, wstrętny zdrajco.
- Przepraszam. Słowo Huncwota,
że kiedy następnym razem o tym pomyślę, nic ci nie powiem – obiecał uroczyście
James. Syriusz kiwnął głową i opadł na poduszki.
- Dziękuję. Doceniam to.
Pierwszego września Lily Evans
przybyła na peron 9 i ¾ nieco wcześniej niż zawsze. Pożegnała się z rodzicami,
zapakowała kufer do przedziału w którym miała siedzieć wraz ze współlokatorkami
z dormitorium i wyszła na korytarz, rozglądając się z uwagą po peronie, który
nadal pełen był uczniów i żegnających się rodziców.
Uśmiechnęła się, kiedy na
korytarzu zauważyła idącego w jej stronę Remus.
- Cześć – przywitała się i
odruchowo spojrzała na pierś chłopaka, na której widniała odznaka Prefekta.
Poczuła ścisk żalu.
Remus odwzajemnił uśmiech.
- Gratuluję – powiedział,
zerkając przelotnie na jej odznakę.
- Dzięki. Miałam nadzieję, że
to będziesz ty – powiedziała zgodnie z prawdą. – Lepiej bym się czuła, gdyby to
był ktoś, kogo znam.
- Idziesz do wagonu? –
zapytał szybko, a Lily odniosła wrażenie, że jest rozbawiony i przez chwilę zobaczyła
w jego uśmiechu coś, co do czego nie była pewna, czy oznacza coś dobrego czy złego.
- Tak, chyba tak – zgodziła
się, zerkając na zegarek. – Jak ci minęły wakacje?
- W porządku – powiedział
Lupin, który, teraz Lily była tego pewna, był mocno rozbawiony. – A tobie?
Zawahała się.
- Było w porządku –
odpowiedziała w końcu.
Weszli do wagonu prefektów, w
którym zebrała się już mała grupka
uczniów. W przeciwieństwie do reszty pociągu, ten wagon nie był
podzielony na przedziały – wszyscy siedzieli na wygodnych siedzeniach
ustawionych w kilku rzędach. Remus przywitał się uprzejmie z kilkoma osobami, a
Lily zerknęła nerwowo na list z instrukcjami, który dostała wraz z odznaką.
- Jak leci? – spytała Charlotte
Stone, która została prefektem Gryffindoru dwa lata temu, razem z Remusem. – Gratulacje –
dodała do Lily.
- Dziękuję. Jest już drugi
Prefekt Naczelny? – spytała, rozglądając się nerwowo. Charlotte zaprzeczyła
ruchem głowy.
- Nie, ale są już prawie
wszyscy, więc lada moment powinien być.
Rozległ się gwizdek i pociąg
zaczął ruszać, a Lily poczuła się bardziej zdenerwowana, kiedy nagle zdała
sobie sprawę, że w przedziale brakuje już tylko jednej osoby – Prefekta
Naczelnego.
- Co się dzieje? – szepnęła Charlotte,
a Lily potrząsnęła głową.
- Nie mam pojęcia – westchnęła
Lily. Wstała, odchrząknęła i powiedziała cicho. – Przepraszam… Przepraszam,
czy…
Harmider rozmów ją zagłuszył.
-Mogę prosić o uwagę! –
powiedziała trochę głośniej.
- EJ! – krzyknęła z całych sił
Charlotte i nagle zapanowała cisza, a wszyscy spojrzeli w ich stronę. Lily
posłała pełne wdzięczności spojrzenie koleżance i zaczęła.
- Czy jest gdzieś tu drugi
Prefekt Naczelny? – spytała, a kiedy nikt się nie zgłosił, westchnęła. – W
porządku… W takim razie… Pewnie później dołączy. Jestem Lily Evans i…
Nie mam pojęcia o tym, co robię, pomyślała kwaśno. Czuła na sobie dwadzieścia cztery pary
oczu i miała wrażenie, że zaraz zapadnie się pod ziemię ze wstydu.
- … i przed Ceremonią
Przedziału przekażą wam opiekunowie domów – zakończyła nerwowo Lily. – To
wszystko, jesteście wolni.
Prefekci zaczęli powoli
wstawać i opuszczać przedział. Remus też się podniósł i zwrócił do Lily, której
policzki płonęły szkarłatem.
- Dobrze ci poszło – zagadnął.
Charlotte, która też została na miejscu, pokiwała głową.
- Nie mogę uwierzyć, że nie
przyszedł – powiedziała ściszając głos, bo właśnie mijała ich grupa prefektów
Slitherinu. - Co za nieodpowiedzialny kretyn – mruknęła ze złością. –
Nieodpowiedzialny idiota.
- Musiało się coś stać –
powiedział Remus bez przekonania. Lily potrząsnęła głową i ruszyła do wyjścia z
przedziału.
- Nie musisz iść na… - zaczęła
Charlotte, ale Lily potrząsnęła głową.
- Zamierzam znaleźć tego kretyna
i go zabić – oznajmiła twardo i nim zdołali coś powiedzieć opuściła wagon.
- Jak to James? Dlaczego nic
nie powiedziałeś? – spytała Charlotte przyciszonym głosem, próbując dotrzymać
kroku Remusowi.
- Bo myślałem, że przyjdzie –
mruknął Lupin. – Musisz zająć czymś Lily.
- Zamierzasz go bronić? –
spytała dziewczyna z niedowierzaniem, zatrzymując się w połowie korytarza. –
Remus, to się nie skończy dobrze dla nikogo.
- Chcesz żeby go dopadła w
przedziale grającego w gargulki albo Ekspordującego Durnia z Syriuszem?
Charlotte przeklęła pod nosem.
- Nie rozumiem, dlaczego ktoś
taki jak ty przyjaźni się z kimś takim jak on – powiedziała ze złością a potem
odwróciła się i pobiegła w stronę, w którą chwilę temu poszła Lily. Remus
potrząsnął głową. – Masz kilka minut! – zawołała do niego przez ramię.
Remus pomylił się zakładając,
że James gra właśnie z Syriuszem w Eksplodującego Durnia. Kiedy wszedł do
wagonu, rozgrywali właśnie pasjonującą rundę kółka i krzyżyka.
- Szybko cię dziś puścili –
zauważył Syriusz, przerywając gryzienie ołówka. – Dlaczego?
- Prefekt Naczelny się nie
stawił – powiedział Remus, siadając obok Jamesa i pochyli się nad kartką. –
Skreśl tu – polecił przyjacielowi i dodał: – Prefekt Naczelna się wściekła i
poszła go szukać. Gdzie Glizdek?
- Śledzi wózek ze słodyczami –
wyjaśnił James. – To chyba źle wróży ich współpracy, co?
Zachichotali z Syriuszem.
- Nie chciałbym być na jego
miejscu – skwitował to Remus.
- A kto by chciał… O cholera!
– James poderwał się z miejsca z takim impetem, że uderzył głową w półkę z
bagażami. – Ja jestem Prefektem Naczelnym! Dlaczego nie mówiłeś od razu? Gdzie
moja odznaka?
Rzucił się do torby wypakowanej po brzegi przez panią Potter jedzeniem i opróżnił całą jej zawartość na puste siedzenie.
Rzucił się do torby wypakowanej po brzegi przez panią Potter jedzeniem i opróżnił całą jej zawartość na puste siedzenie.
- Tak się nie uda. Gdzie moja
różdżka? – spytał zirytowany bezowocnymi poszukiwaniami i równocześnie opóźnił
torbę Syriusza, który od kilku sekund zaśmiewał się łez.
- Radzę ci pospieszyć i
wymyślić jakąś dobrą wymówkę, dlaczego cię nie było – powiedział Remus. James
na chwilę przerwał poszukiwania.
- Łapa ją przekona –
stwierdził po chwili namysłu. – Przecież to dziewczyna.
- Nie będę nikogo przekonywać
– oznajmił zapłakany Syriusz. – Zapomnij.
- Nie wkurzaj mnie, to twoja
wina – powiedział James, ściągając z półki swój kufer. – Wykorzystasz swój urok
osobisty i mi pomożesz, bo…
- Wlepisz mi szlaban? – spytał
rozbawiony Syriusz. James posłał mu piorunujące spojrzenie. – Wiedziałem, że
władza uderzy ci do głowy…
Syriusz schylił się, kiedy
przyjaciel cisnął w niego butem.
- Ej! To mój but – oburzył się
Black.
- Bo to twój kufer – przeklął
James i zrzucił go na podłogę. Wskoczył na półkę i zdjął swój.
- Niech będzie, zrobię to, ale
tylko ze względu na naszą wieloletnią przyjaźń – powiedział w końcu Syriusz
głosem męczennika.
- A nie dlatego, że nie chcesz
spędzić pierwszego tygodnia na szorowaniu podłóg? – zakpił Remus, podczas gdy
James zaczął z coraz większą paniką rozrzucać swoje rzeczy po przedziale.
- Po prostu nie chcę być tym,
który zniesie go na mroczną stroną mocy. Mówią, że kiedy wlepisz swój pierwszy
szlaban, nie ma odwrotu – oznajmił konspiracyjnym tonem. – Nie zmienię swojego
najlepszego przyjaciela w męską wersję Evans. Jesteś śliczny, ale nie
wyglądałbyś w mini tak dobrze jak ona.
- Nic ci do tego jak bym
wyglądał w mini – stwierdził James. - Gdzie ta cholerna różdżka? – warknął
zirytowany. – Łapo, daj swoją.
- Najpierw musiałbym ją
znaleźć – mruknął Syriusz, rozglądając się po przedziale ze zmarszczonymi
brwiami.
James rozejrzał się po
przedziale.
- Wystarczyło pięć minut,
żebyś zmienił przedział w mini wersję naszego dormitorium – zaśmiał się Remus.
James posłał mu piorunujące spojrzenie.
- Zamiast komentować
moglibyście…
Urwał, kiedy drzwi przedziału
otworzyły się i do środka zajrzała Lily Evans.
- Remus, miałeś pomóc, ci nowi
w ogóle sobie nie radzą, potrze… Merlinie, co tu się stało?!
- Cześć Evans – zawołał
rozbawiony Syriusz, a potem dostrzegł błyszczącą plakietkę i wybuchł śmiechem.
James, który właśnie zaczął wczołgiwać się pod siedzenie zamarł.
- Lily?
- Wybacz Rogaczu, ale jej do
niczego przekonywać nie będę – oznajmił Syriusz.
- Co? – spytała ze złością
Lily. – Czemu nie pomagasz Charlotte? – dodała ostro do Remusa. – I co ty znowu
wyprawiasz? – zwróciła się w końcu do Jamesa, któremu udało wyjść się spod
siedzenia.
Potter przysiadł w
rozgardiaszu który sam wywołał, spojrzał na rudowłosą i nagle, po raz pierwszy
w życiu – i zapewne ostatni – zabrakło mu słów. Lily rozjuszyło to jeszcze
bardziej. Zacisnęła usta w cienką linię, jej dłonie zacisnęły się w pięści a
całe ciało napięło.
- Co tu się dzieje? –
zapytała, patrząc kolejno na rozbawionego Remusa, zaśmiewającego się do łez
Syriusza i w końcu na Jamesa, który otwierał i zamykał usta, próbując znaleźć
dla siebie jakiekolwiek słowa wytłumaczenia. Bezskutecznie. – Co tu się stało?
Czy wy kiedykolwiek dorośniecie? Czy naprawdę to by was zabiło, gdybyście
chociaż jeden raz zachowali się odpowiedzialnie i nie robili wokół siebie
cyrku.
- Ja po prostu szukam swojej…
- zaczął się szybko usprawiedliwiać James, ale Lily nie dała mu dojść do słowa.
- Dorośnij, Potter –
powiedziała ostro. – Świat nie kręci się wokół ciebie. Remus, pomóż Charlotte –
zakończyła i wyszła z przedziału, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Zapała
cisza.
- Naprawdę jest wściekła… -
mruknął Syriusz. – Odznaka jest na siedzeniu.
- Teraz mi to mówisz? – James
podniósł się, a różdżka wytoczyła się spod siedzenia. Remus wstał.
- Idziesz?
- Żeby mnie
zabiła? Nie, dziękuję – mruknął James, ruchem różdżki sprzątając przedział i
chowając odznakę do kieszeni.
- Nie
wydaje mi się, żeby była mniej zła, jeśli ją olejesz – podpowiedział Syriusz.
James westchnął ciężko.
Remus
wyszedł z przedziału i zawołał coś do Charlotte przez korytarz.
- Wiem –
powiedział i poszedł za przyjacielem. – Widzimy się potem.
-
Powodzenia! Będzie ci bardzo potrzebne.
Ku swojemu
szczęściu, a może nieszczęściu, James nie trafił przez resztę podróży na Lily
Evans, która robiła wszystko, by go nie spotkać. Próbował ją znaleźć kiedy wysiedli
z pociągu, ale nim udało mu się ją dogonić, wsiadła do powozu razem ze swoimi współlokatorkami,
nawet nie zaszczycając go spojrzeniem.
Kiedy
powozy zatrzymały się pod zamkiem, Lily poszła Sali Wejściowe, gdzie czekała
już profesor McGonagall.
- Evans,
dobrze, że jesteś – powiedziała. - Nie było żadnych kłopotów?
- Tylko
jeden, pani profesor. Prefekt Naczelny nie przyszedł na spotkanie.
- Jak to? Potter!
– zawołała ostro, wpatrując się gdzieś za Lily. Dziewczyna natychmiast odwróciła
głowę. W ich stronę faktycznie biegł James Potter a na jego piersi lśniła
srebrna odznaka. – Co to ma znaczyć? Czekam na wyjaśnienia.
Lily
poczuła, że robi jej się niedobrze.
* * *
To ja,
autorka. Może mnie znasz z innego bloga, może trafiłeś na mnie pierwszy raz.
Nie odchodź jeszcze, bo chcę coś wyjaśnić. Bo gdybym trafiła na tego bloga jako
czytelnik, kilka miesięcy temu, miałabym bardzo mieszane uczucia co tego, co
przeczytałam. Nie będę tłumaczyć się ze stylu czy błędów, których pewnie jest
tu za dużo. Ale wytłumaczę się z Jamesa który został Prefektem. Bo to nie jest
całkowicie mój wymysł - właściwie, nie jest to w ogóle mój wymysł, a dyskusje o
tym czy tak było czy nie na polskich forach toczą się nieustannie. Ale tak,
James Potter był Prefektem Naczelnym i bynajmniej informacji tej nie wzięłam z Internetu,
ale oryginalnej wersji Kamienia Filozoficznego. W naszej wersji zostało to
przetłumaczone inaczej - zainteresowanych odsyłam do rozdziału czwartego, a
teraz także do polskiego wydania ilustrowanego, w którym błąd ten został
poprawiony. Ponieważ informacja ta całkowicie zmieniła moje podejście do tej
postaci i całej ich historii, postanowiłam napisać ją po raz kolejny. I właśnie
dlatego powstał ten blog. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną nieco dłużej - ten
rozdział jest z dedykacją specjalnie dla ciebie, czytelniku :)
Heeeeej!
OdpowiedzUsuńPrzybyłam tu z twojego wcześniejszego bloga. W sumie, na tamtego trafiłam gdy historia była już zakończona dlatego nie znajdziesz tam ani jednego mojego komentarza. Robiąc dziś porządek w zakładkach ponownie weszłam na stronę główną i przeczytałam wpis o nowych bohaterach :) Był tak samo świetny jak cała twoja twórczość.Skoro wcześniej nie komentowałam, to teraz mam okazję się rozpisać. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania, pomysły, kreacja bohaterów... wszystko. Czytałam/czytam wiele blogów poświęconych tematyce huncwotów itp ale Twój wspominam najlepiej. Ogólnie jestem raczej wybredna, drażnią mnie błędy (chociaż sama je popełniam, ale dlatego ja nie piszę tylko czytam) zarówno te stylistyczno-ortograficzne jak i te dotyczące przebiegu wydarzeń/charakterystyki bohaterów. U Ciebie jest ich bardzo, bardzo mało, czasem zdarzy się jakaś literówka, ale nie jest to błąd typu "w każdym bądź razie", czy "żadko".
Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam, że w poprzednim opowiadaniu nie uśmierciłaś Lily i Jamesa. Bardzo poprawiło mi to nie najlepszy wtedy humor.
Co do tego rozdziału - już mi się podoba. Cieszy mnie fakt, że przedstawiasz Jamesa jako prefekta naczelnego - wiem o tym od mniej więcej roku i często sprzeczam się o to ze znajomymi. Też od kiedy się o tym dowiedziałam, zaczęłam inaczej na niego patrzeć.
Zaraz zabiorę się za czytanie kolejnych wpisów (z tego co wiedziałam są na razie 3, mam nadzieję, że będzie więcej) a jak pojawi się jakiś najnowszy możesz liczyć na mój komentarz. :D
Pisz dalej, weny, czasu i wszystkiego co przyda Ci się w tworzeniu nowego-przyszłego ulubionego opowiadania.
Alensis