Rada pedagogiczna


Potraktujmy to jako taki żart z okazji 1 kwietnia :)

Czerwiec 1977, Hogwart

Promienie słoneczne wpadły do pokoju nauczycielskiego przez strzeliste okna oświetlając długi stół, przy którym siedzieli pogrążeni w letargu nauczyciele, wysłuchując po raz ostatni w tym roku szkolnym narzekań Argusa Filtcha na kilkoro nieznośnych uczniów szóstego roku. 
Nikt z zebranych nie wydawał się szczególnie zainteresowany słowami woźnego. Minerwa McGonagall skrobała piórem po leżącym przed nią pergaminem co mogłoby się wydawać szczególnie nie na miejscu zważywszy, że słowa Argusa dotyczyły w głównej mierze uczniów domu, którego  opiekunką była. Pomona Sprout wpatrywała się tęsknym wzrokiem w okno, myślami będąc w swojej ukochanej szklarni. Filius Flitwick i Horacy Slughorn rozgrywali pod stołem partię Eksplodującego Durnia.        
Albus Dumbledore natomiast rozmyślał o butelce Miodu Pitnego którą rano przyniósł mu z Hogsmeade Hagrid i którego nie udało mu się skosztować przed radą pedagogiczną.
 - Rozumiem, Argusie. Twoje wzburzenie jest jak najbardziej na miejscu. Jestem pewny, że opiekunowie dołożą wszelkie starania, by okiełznać swoich uczniów – odezwał się w końcu. Wszyscy nauczyciele spojrzeli w stronę Minerwy, która nadal zajęta była kreśleniem szlaczków. Dumbledore z trudem powstrzymał uśmiech. 
Browin Filsbury, nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, szturchnął lekko nauczycielkę w bok.
- Zgadza się, panie dyrektorze – powiedziała szybko rzeczowym tonem. Argus Filch posłał jej pełne urazy spojrzenie, ukłonił głowę w stronę Dumbledore’a mrucząc podziękowanie pod nosem i wyszedł.   
 - To chyba wszystko na dziś – podsumował Dumbledore z ulgą, że tym razem nie wrócił temat Irytka.- Skorzystajmy z reszty tego pięknego poranka...
- Jeśli pan pozwoli, dyrektorze – wtrąciła Minerwa McGonagall. – Jest pewien problem, który chciałabym poruszyć. Ostatnio przyłapałam kilkoro uczniów na hazardzie…
- Sądzę, że wyolbrzymiasz sprawę, Minerwo – powiedział szybko Horacy Slughorn. – Zawsze znajdzie się uczeń, który zorganizuje zakład lub zagra z kimś w szachy na galeona, wystarczy szlaban i kilka punktów…
Paru nauczycieli pokiwało głową z aprobatą. Nauczycielka jednak nie odstąpiła.
- Nie bagatelizowałam tej sprawy, Horacy. To nie był pierwszy raz, kiedy przyłapałam uczniów na zbieraniu zakładów. Wszystkie dotyczą tego samego. Mamy poważny problem. 
- O co dokładnie chodzi, Minerwo? – spytał rzeczowym tonem dyrektor. 
- Uczniowie zakładają się o to, czy Lily Evans i James Potter zostaną parą – oznajmiła nauczycielka takim tonem, jakby na samą myśl robiło jej się nie dobrze. – To wręcz nieprzyzwoite…
Zapadła chwila ciszy, podczas której wszyscy nauczyciele rozważali powagę problemu. 
- To niedorzeczne… – oznajmił nagle Horacy. 
- Dziękuję ci Horacy… 
- …Tutaj nie ma się o co zakładać, przecież to jasne, że nie zostaną parą – dokończył. 
- Nie byłbym tego taki pewien – wtrącił Filius. – Pan Potter jest może lekkoduchem, ale wszyscy wiemy, że przeciwieństwa się przyciągają.
- Wydaje mi się, że ona potrzebuje kogoś bardziej stonownego…. 
- Na Merlina, problemem nie jest wynik zakładów tylko to, że w szkole rozrasta się podziemie hazardowe! – zirytowała się Minerwa McGonagall a potem nieco wbrew sobie dodała. – I to oczywiste, że będą razem!   
- Nonsens – oburzył się Filsbury. – Evans jest dla niego zbyt inteligentna.
- Sugerujesz, że Potter jest nieinteligentny? – zagrzmiała Minerwa. – Przypominam ci, że to jeden z najzdolniejszych uczniów w szkole i radzę, byś rozważył…
- Sugeruję, że wrodzone zdolności to nie wszystko i Evans ma na tyle rozumu, by to wiedzieć.       
- A ja tam im kibicuję – wtrąciła Pomona Sprout. – Byłaby z nich ładna para.
Wybuchło zamieszanie, kiedy nauczyciele zaczęli się ze sobą sprzeczać o to, kto ma rację. Albus przypatrywał się temu w milczeniu.
- Przecież to absurd, znam ich od dziecka, jestem ich opiekunem – krzyczała Minerwa McGonagall.  
- Evans nigdy nie umówi się z Potterem – upierał się Slughorne.  
- Gdyby mieliby być razem, już by byli – protestował nauczyciel Opieki nad magicznymi stworzeniami. -  Oczywiście, że nie będą razem! Mogę się o to nawet założyć!
- Przyjmuję twój zakład – odezwał się spokojny głos. Wszyscy spojrzeli na dyrektora oszołomieni. – Dam galeona, jeśli do końca siódmego roku Panna Evans nie umówi się z Panem Potterem.
- Ależ dyrektorze… - zaczęła nerwowo Pomona. – To nie wypada…
- Podbijam do dwóch galeonów, że umówią się do Nowego Roku – wtrąciła Minerwa zdecydowanym głosem.  
- Daję trzy, że się z nim nie umówi – wtrącił Filsbury.
- Będziemy potrzebować pergaminu – oznajmił stanowczym głosem Horacy. – Kto wchodzi?

- Więc co z tym zrobimy? – zapytała wieczorem Minerwa. – Z zakładem. Jak to rozwiążemy?
- Poczekamy – odpowiedział spokojnie Dumbledore, wpatrując się w widok za oknem. – Uczniowie od zawsze się zakładali. Dopóki w grę nie wchodzą wierzyciele, nie mamy się o co martwić. 
- Ale nigdy nie zakładało się ich aż tylu – powiedziała z naciskiem nauczycielka. – To poważna sprawa. 
- Cóż… - Dumbledore uśmiechnął się. – Sprawa nigdy nie była aż tak emocjonująca. Nie martw się, mam przeczucie, że sprawa niedługo sama  się rozwiąże. Skoro już o tym mowa, Minerwo… Zastanawiałaś się może nad Prefektami Naczelnymi?      

Komentarze

  1. Zachwycające! Już myślałam że się nie doczekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha to jedyne co mogę powiedzieć o tym wpisie xD Jest po prostu zabawny :D Cieszę się że w końcu się coś pojawiło bo już traciłam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 1

Rozdział 5

Rozdział 9