Rozdział 10
No dobra, co tu dużo gadać. To leżało sobie długo na dysku. Najpierw był licencjat, potem brak Weny, a potem uznałam, że zachowam ciągłość zakładową i dodam, gdy jeden z naszych piłkarzy strzeli gola dla reprezentacji (Nie mogę napisać który, RODO...). Ale po sobotnim meczu doszłam do wniosku, że w ten sposób nigdy nic nie dodam, a ponieważ Pan Magisterka już chucha mi złowrogo w ucho pomyślałam, że wakacje to ostatni moment, żeby coś ruszyć, więc... Daję co mam i wracam do zakładów z samą sobą, stawiając jednak już na coś bardziej prawdopodobnego i mniej związanego ze sportem... Rozdział 10 W dni takie jak te korytarze szkolne świeciły pustkami. Uczniowie opuszczali ciepłe i przytulne pokoje wspólne i sterty prac domowych by spędzić przedpołudnie wylegując się na błoniach szkolnych i czerpać energię z ostatnich, listopadowych promieni słońca. Nauczycieli nie dziwiła cisza, jaka zapanowała w szkole, zdziwiłby ich pewnie (niektórych nawet zgorszył) widok Jamesa Pottera, Syrius